Zupa pomidorowa to jedno z ulubionych dań Polaków. Przepadają za nią zarówno dorośli, jak i dzieci. Jest nawet powiedzenie: nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie każdy lubił. Jak więc widzicie, fenomen tej potrawy to nie mit. Na czym on polega? Pomidorówka jest po prostu smaczna, a do tego prosta w przygotowaniu i niedroga. No i można ją zrobić z wczorajszego rosołu, co

Karolina Malinowska bez makijażuKarolina Malinowska należy do najodważniejszych gwiazd w polskim show-biznesie. Często pokazuje się bez makijażu, ale po raz pierwszy opublikowała bez niego film. I to jaki! Dziękuje w nim wszystkim swoim fanom za wierność, lojalność, oddanie i przywiązanie. Jednocześnie zaznaczyła, że nie jest zupą pomidorową i nie każdy musi ją darzyć sympatią oraz, że właśnie zamierza ugotować ją dla swoich synów, których nazywa „Potworzakami”. To określenie tak się spodobało w polskich rodzinach, że daje się słyszeć na bardzo Wam dziękuję, że jesteście ze mną za wszystko Wam dziękuję, za komentarze, za to, że czytacie bloga. No cóż, nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili. Całuje was mocno i spadam – idę gotować pomidorową właśnie dla Potworzaków – powiedziała KarolinaKarolina Malinowska i Olivier Janiak to jedna z ulubionych par w Polaków. Szczerzy, bezpośredni, bezpretensjonalni. Wierni sobie nawzajem i swoim fanom. To wystarczy, by rzesze osób ich pokochało!Najczęściej czytane dziśMoże Cię zainteresować

"퐈'퐝 퐫퐚퐭퐡퐞퐫 퐛퐞 퐡퐚퐭퐞퐝 퐟퐨퐫 퐰퐡퐨 퐈 퐚퐦, 퐭퐡퐚퐧 퐥퐨퐯퐞퐝 퐟퐨퐫 퐰퐡퐨 퐈 퐚퐦 퐧퐨퐭." "Wolę być nienawidzona za to, kim jestem, niż kochana za to, kim nie jestem."
“Nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili” – brzmi pewne powiedzenie. Bo pomidorówkę faktycznie lubią niemal wszyscy. A już na pewno Dobromiła, Maggie, Pela, Panna Malwinna, Bartoldzik, Mopsik, Chantel i Martynosia, z którymi wspólnie gotowaliśmy pomidorowe zupy. Przeróżne. Ja zrobiłam zupę z pomidorków koktajlowych, jako że akurat miałam je pod dostatkiem. Uważam, że nie ma nic lepszego niż pomidorowa ze świeżych, dojrzałych pomidorów. Słodkie pomidorki koktajlowe także świetnie nadają się do tej roli. ZUPA Z POMIDORKÓW KOKTAJLOWYCH (2 porcje) 500g pomidorków koktajlowych, 2-3 gałązki tymianku, ½ cebuli, ½ marchewki, 1 łyżka oliwy, 1 łyżeczka masła, 1,5 szklanki bulionu warzywnego, 2-3 łyżki śmietanki 18% (z kartonika), 2 łyżeczki jogurtu naturalnego, sól i pieprz, szczypta cukru, świeża bazylia do dekoracji. Piekarnik nagrzać do 180 stopni. Pomidory umyć i przekroić na połówki. Włożyć do naczynia żaroodpornego. Dodać listki z gałązek tymianku, oprószyć solą i pieprzem i skropić oliwą. Piec ok. 20 minut. Obraną cebulę i marchewkę pokroić w kostkę i poddusić na maśle. Wlać bulion i dodać upieczone pomidory, gotować ok. 20 minut. Następnie całość zmiksować blenderem i przetrzeć przez sitko. Ponownie zagotować, zdjąć z ognia, dodać śmietankę. Doprawić solą, pieprzem i cukrem do smaku. Przed podaniem każdą porcję udekorować kleksem jogurtu i listkami bazylii.
Nie jestem zupą pomidorową żeby mnie wszyscy lubili. Blend Jestem tu nowy właśnie kupiłem Robiąc test licznika mój nie pokazuje żadnych błędów
Droga @Mary, rozumienie kogokolwiek, nie jest Ci do niczego potrzebne, wystarczy, że będziesz rozumiała samą siebie. Nie ma najmniejszego znaczenie, gdzie i w jakiej formie poznasz kogoś, czy to w realu, czy w necie. żadnego. Problem tkwi w Tobie i tylko w Tobie. Poznany przez Ciebie Pan, mógłby równie dobrze być sąsiadem i dokładnie tak samo by się to skończyło. Zawsze należy wierzyć, że ktoś ma dobre intencje, nie zapominając jednak przy tym, że może ich nie mieć. Podejrzewam, że na samym wstępie opowiedziałaś mu o swoich złych doświadczeniach z poprzednimi facetami, i to jest Twój błąd zasadniczy, ponieważ Tobie wydaje się, że po takim wyznaniu, on na pewno już nie zrobi tego samego, co poprzednicy - tak myślisz! - a dla mnie, jest wręcz odwrotnie - wysyłasz sygnał, że Ciebie właśnie można tak potraktować! Poznanie kogoś w realu, w żaden sposób nie zwiększy Twoich szans na "uczciwego", ponieważ to Ty sama przyciągasz "nieuczciwych", i tylko na tym powinnaś się skupić. Nigdy też nie należy podsuwać facetom, gotowych podpowiedzi, bo wtedy zawsze usłyszysz: Tak. Gdziekolwiek kogoś poznasz, nie zwierzasz się! Na to przychodzi czas później, gdy nabierzesz do niego zaufania, kobiety mają taką tendencję, że odsłaniają się na dzień dobry.. Takich szkodników sama wpuszczasz do swojego życia, oni robią spustoszenie, a Ty się dziwisz, jak mogli. Prawdopodobnie, tak jak podejrzewasz, pisał z kilkoma - to jest powszechne - nie wzięłaś tego pod uwagę, a powinnaś. Nie ma co rwać włosów z głowy, a tylko wyciągnąć z tego naukę, nie masz podstaw żeby czuć się ani oszukaną, ani zranioną. Jak tylko poczułaś, że coś jest nie tak, sama powinnaś zamilknąć natychmiast. I ciesz się, że nie spotkałaś się z nim w realu, bo byłabyś już po wspólnej nocy, być może, a finał byłby taki sam! Zamknij swoje nieudane związki, zanim wpakujesz się w następny, nikt nie będzie traktował Cię na specjalnych warunkach, tylko dlatego, że ktoś kiedyś Cię skrzywdził. A takie informacje, są tylko dla wybrańców, nie dla każdego, w nowy związek powinnaś wchodzić z czystą kartą, ułożona sama ze sobą. Kilka m-cy po nieudanej relacji? dziewczyno, nawet kawaler poznany u cioci, nie zalepi tej dziury, sama musisz to zacerować. powodzenia hej Nie jestem zupą pomidorową. Nie wszyscy muszą mnie lubić. To sparafrazowane słowa Marii Czubaszek, osoby barwnej i uważanej w niektórych kręgach za kontrowersyjną. Nie sposób jednak w tym wypadku nie przyznać jej racji. Żyje się o wiele łatwiej, gdy dajemy sobie prawo do tego, by inni nas nie lubili.
Wiecie jaka jest jedna z bardziej przełomowych chwil w życiu kobiety? Kiedy dochodzi do wniosku takiego, jak w tytule. Nie jestem zupą pomidorową. Nie wszyscy muszą mnie lubić. To sparafrazowane słowa Marii Czubaszek, osoby barwnej i uważanej w niektórych kręgach za kontrowersyjną. Nie sposób jednak w tym wypadku nie przyznać jej racji. Żyje się o wiele łatwiej, gdy dajemy sobie prawo do tego, by inni nas nie lubili. Gdy przestaniemy się bać, że komuś się nie spodobamy…wtedy zaczyna się wolność. „Niektóre osoby po prostu nie będą Cię lubić, bez względu na to, co robisz” David Foster Wallace Osoby barwne bywają nielubiane Jak to jest, że niektórych po prostu się lubi? A inni mają i zagorzałych zwolenników i zdecydowanych przeciwników? Do tych pierwszych po prostu się człowiek uśmiecha, a za tymi drugimi wskoczyłby w ogień. Są ludzie, którzy „ani nie ziębią, ani nie parzą” oraz tacy, których się kocha lub nienawidzi. Niektórzy wywołują lekkie odczucia, inni rozpalają umysły. Nie jesteśmy wszyscy jednakowi. I bardzo dobrze. Dzięki temu świat jest różnorodny i kolorowy. O ile jednak osoby miłe, ugodowe, niewchodzące innym w drogę są zazwyczaj lubiane przez wszystkich. O tyle te, które mówią głośno, czego pragną, co im się nie podoba, bywa, że nie wywołują takiego entuzjazmu. I teraz jeśli jesteś barwną, oryginalną postacią, masz wyjście – albo się dopasujesz, wtopisz w tłum i staniesz się akceptowana przez większość, albo wyrazisz siebie i to jednym się spodoba (i to bardzo!), a innym wprost przeciwnie. Nie da się wszystkich zadowolić. Akceptacja tego, że inni mogą mnie nie lubić Gdy dochodzimy do momentu, w którym przestajemy się przejmować, co inni powiedzą, osiągamy wyższy poziom wtajemniczenia…i upragnioną wolność. Już wiemy, że warto być uprzejmą, miłą, ale nie za wszelką cenę. Czasami trzeba tupnąć nogą, by inni przestali naruszać nasze granice. Inaczej się nie da. Poza tym to, że ktoś nas nie lubi jest ok. My też przecież wszystkich nie lubimy. Coś nam odpowiada bardziej, a coś mniej. I to, że komuś nie przypadliśmy do gustu, to nic. Jest tyle osób na świecie, że można znaleźć sobie inne towarzystwo. Czy to oznacza jednak brak samorefleksji? Na pewno nie. Warto zawsze patrzeć na swoje zachowania z boku i próbować nad sobą pracować. Czasami gdy sytuacja odrzucenia i nielubienia zdarza się nagminnie, to my, nieświadomie, jesteśmy za to odpowiedzialni. Może tak bardzo chcemy, że swój strach przed odrzuceniem zamieniamy na zbyt dużą pewność siebie, która innych odrzuca? I co z tego? Nie lubisz mnie. Ok. Masz prawo. To mnie nie martwi, nie uderza we mnie. Nasze drogi się spotkały, ale mogą się rozejść. Choć odrzucenie, w każdym wymiarze – w związku czy przyjaźni – boli, to można sobie z nim poradzić. Czy to takie złe? Takie straszne, gdy ktoś Cię nie lubi? Na pewno bywa to bolesne, ale też pomocne. Pozwala znaleźć osoby, które bardziej do Ciebie pasują, a Ty do nich. Oszczędza czas i energię na dopasowywanie się na siłę do towarzystwa i udawanie. Jednak wymaga dojrzałego spojrzenia na sytuację. Jesteśmy osobami społecznymi, dlatego bardzo nie chcemy wykluczenia. Gdy do niego dochodzi, pojawiają się u nas skrajne emocje, tożsame z przechodzeniem żałoby. Na początku obarczanie winą (to oni są winni lub to moja winna, zrobiłam coś niewłaściwego), potem często próba odzyskania kogoś (by poczuć się lepiej), gdy to się nie udaje, zaczynamy kwestionować własną samoocenę, czujemy się same ze sobą coraz gorzej….. Całkiem niesłusznie. Często zostajemy odrzuceni, jak pokazują badania, ze względu na „swój status”. Ktoś czuje się od nas „lepszy”, a nas postrzega jako osobę „niewystarczająco dobrą, zamożną, mającą nieodpowiednią pracę”. Niestety tak to działa. Jakkolwiek brutalnie to brzmi… Gdy to sobie uświadomimy, zyskamy szerszą perspektywę na to, co się dzieje.. Ludzie mogą nas nie lubić. Tak, to już jest. Jesteśmy oceniani, krytykowani. Jednak czy się tym przejmować? „Polecam Wam cudowną formułkę na lęk przed tym, co ludzie powiedzą, a brzmi ona – I co z tego? Nic z tego. Za każdym razem okazuje się, że nic z z tego. Oni będą gadać – to pewne. Będą gadać tyle, ile trzeba, by się nasycić – nie dłużej. Chodzi o to, by własnym zaangażowaniem nie spowodować, że monolog zamieni się w dialog. Nie wahajcie się użyć własnego życia, by żyć tak, jak Wam się podoba”. Kasia Nosowska „Powrót z Bambuko”
Pierwszy plan oznacza ciągłe bycie pod lupą, ciągłe poddawanie się ocenie, a Zuzanna nie miała zamiaru zabiegać o powszechną sympatię. Tutaj zgadzała się z Krysią Jandą, która powtarza: "Nie jestem zupą pomidorową, żeby wszyscy mnie lubili". Poza tym nie chciała sprzedawać swojej prywatności. Wolała tajemnicę.
Zupa to nieodzowny element tradycyjnego, polskiego obiadu. Choć ta niezwykle popularna i lubiana potrawa w naszej kulturze bywa traktowana jedynie jako preludium do drugiego dania, to wśród zup kuchni polskiej znajdziemy prawdziwe perełki. Sprawdźmy, jak w szybki i prosty sposób przygotować polskie, pyszne w polskiej kuchni od lat połączona jest z drugim daniem obiadowym, coraz częściej jednak bywa podawana też jako pełnoprawne, bogate w smaku i formie danie. Tradycyjne zupy stworzyć możemy z prostych, sezonowych składników oraz klasycznych produktów, obecnych w większości lodówek i spiżarni w polskich domach. Gotowanie zupy bywa jednak czasochłonne. Jak cieszyć się smakiem zup na co dzień, nie mając czasu na codzienne przygotowywanie bulionu i obieranie warzyw? Poznaj kilka sposobów na pyszne zupy przygotowywane sprawnie, szybko i czyli (nie tylko) podstawa dla innych zupBaza warzywna lub mięsna, na której opieramy większość zup kuchni polskiej, to znany wszystkim bulion, wywar lub rosół. Nazwy te używane bywają zamiennie, jednak każda z nich określa nieco inną formę aromatycznej zawiesiny o tłustej konsystencji, pełnej esencji z warzyw i mięsa. Bulion, wywar i rosół możemy gotować również na rybach, a w wersji wegetariańskiej będą one oparte wyłącznie na warzywach i tłuszczu roślinnym. Rosół pochodzi oryginalnie z Francji, jednak zyskał w naszym kraju tak dużą popularność, że na stałe już łączony jest z polską kuchnią. Bulion to najbardziej esencjonalna zawiesina gotowana tak, jak wywar i rosół, jednak o wiele dłużej, bo nawet do 12 godzin. W procesie tak długiego gotowania składniki takie jak mięso i warzywa oddają nie tylko swój aromat, ale same również rozgotowują się i zagęszczają bulion, czyniąc z niego idealną podstawę do wielu zup, a także sosów. Wywar, intensywniejsza w smaku forma “rosołu”, z uwagi na większą koncentrację składników i dłuższy czas gotowania (około 3-4 godziny) pozwala na uzyskanie mocniejszego smaku w bazie dla innych zup. Wywar bywa często przygotowywany na zapas i mrożony, by w razie potrzeby móc szybko stworzyć pyszną zupę na jego bazie. Na co dzień nie mamy zwykle zbyt wiele czasu na przygotowywanie zupy przez 12 godzin. Pozostaje nam przyrządzenie rosołu, który urzeka swoją klasyczna formą i gotujemy około 1 do 3 godzin, wygotowując warzywa – zwykle typową “włoszczyznę” – marchew, pietruszkę, por i seler oraz opcjonalnie mięso wołowe lub z kurczaka, z dodatkiem takich ziół jak liść laurowy, tymianek oraz natka pietruszki, dodające rosołowi aromatu. Rosół często jest podawany jako zupa klarowna, po przecedzeniu lub wyłowieniu z niego mięsa i warzyw pozostałych po procesie gotowania. Warto jednak wzbogacić jego smak i wygląd estetycznie pokrojoną włoszczyzną, którą znajdziemy wśród mieszanek warzywnych Proste Historie, której nie trzeba będzie usuwać po gotowaniu zupy. Tajemnicą pysznego rosołu stosowaną przez niektórych jest również lekko opalona na gazowym palniku cebula. Rosół w kuchni polskiej podajemy najczęściej z makaronem-nitkami. W niektórych regionach popularny jest także rosół z tak zwanymi lanymi kluskami, tworzonymi z mąki i jajek ściętych we wrzącej zupie. Na gotowym rosole możemy stworzyć także inne zupy, dodając niezbędne warzywa i inne elementy rosół w polskiej kulturze nie tylko smakuje – znany jest także jako niezawodne lekarstwo na pierwsze objawy przeziębienia oraz na nieprzyjemne skutki imprezowego wieczoru. Rosół podawać można jako rozgrzewającą przystawkę przed daniem głównym, a także jako niewielkie danie dodające energii na uroczystościach rodzinnych, weselach i bankietach.“Nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili!”To znane powiedzenie nie wzięło się znikąd! Za jedną z najpopularniejszych polskich zup uznawana jest właśnie pomidorowa, podawana z makaronem lub ryżem, często zabielana śmietaną, przygotowana z wywaru warzywnego lub mięsnego. Coraz częściej podawana w naszym kraju staje się także pomidorowa zupa-krem, przygotowywana z pieczonych pomidorów i odpowiedniego wywaru, jednak zblendowana. Aksamitny, gęsty i sycący krem z pomidorów może być serwowany w nieco włoskim stylu, z oliwą i chrupiącymi grzankami. Zupy krem możemy tworzyć też z innych warzyw, upieczonych w piekarniku, a następnie zblendowanych. Jeśli nie mamy czasu na przygotowywanie zup-krem od podstaw, obierać warzyw i czekać na ich upieczenie, warto wesprzeć się produktami takimi, jak zupy-krem Proste Historie. Zupa-krem z czerwonych warzyw zawiera pomidory w towarzystwie papryki, marchwi, ziemniaków i buraków, które wystarczy wrzucić do gorącego bulionu i zblendować. Bulion przygotowany wcześniej możemy nawet kilka tygodni trzymać w zamrażarce w formie zamrożonych kostek, idealnych do szybkiego gotowania na co grochówkaZupa grochowa to jedna z najpyszniejszych i bardziej pożywnych polskich zup. Jej przygotowanie zajmuje jednak wiele godzin. Dzięki Grochówce z Wędzonką Proste Historie możemy jednak cieszyć się tradycyjnym, głębokim smakiem tej zupy tak często, jak tego chcemy, spędzając w kuchni zaledwie kilkanaście minut. Zupa grochowa to smaczne źródło białka, dodające energii i rozgrzewające w chłodne dni. Dodatek wędzonki nadaje grochówce wyjątkowy, mięsny smak i aromat. Pycha!Krupnik z kasząKrupnik jest kolejną zupą pojawiającą się od wieków na polskich stołach. Syta potrawa z jarzynami i kaszą pęczak lub jęczmienną to idealny sposób na zdrowy i odżywczy obiad, bogaty w minerały i białko. Dzięki dodatkowi kaszy zupa krupnik jest treściwa i może stanowić osobny, pełnoprawny posiłek. Krupnik z kaszą jęczmienną Proste Historie przygotujesz w 25 minut na bazie z gorącego bulionu. Zabielony śmietaną będzie jeszcze bardziej sycący. Posypany świeżą natką pietruszki aż się prosi o i zdrowa zupa pieczarkowaZupa pieczarkowa to prawdziwy smak dzieciństwa. Nie przez wszystkich lubiana w dzieciństwie, bywa doceniana dopiero po latach. Podawana z marchewką i ziemniakami oraz nadającą jej charakterystyczny smak pietruszką to wspaniała podróż w czasie i przy tym naprawdę smaczne danie dla całej rodziny. Do zupy pieczarkowej możemy dodać zabielającą ją śmietanę oraz makaron-świderki. Szybka w przygotowaniu zupa pieczarkowa z pietruszką Proste Historie to świetny pomysł na letni lub wiosenny obiad. Serwowana przed drugim daniem z chudego mięsa idealni dopełni smaczny obiad, a zblendowana na zupę-krem, podawana z grzankami z chrupiącego chleba, tartym serem i czarnuszką dla smaku może osobno stanowić pyszną przekąskę lub szybkie danie dla bazie przygotowywanego raz na jakiś czas i mrożonego w kostkach bulionu możemy tworzyć smaczne i kolorowe, różnorodne zupy nawet każdego dnia. Smaczne i pożywne produkty Proste Historie pozwalają na szybkie przygotowanie ulubionych zup w kilka chwil. To oszczędność czasu przy jednoczesnym zachowaniu zdrowej diety bez zbędnych konserwantów.
A few years ago, I was wondering whether to write my blog. Now 17k readers make me realize that it's worth it :) Now, day after day, week after week, I'm…
Zupa to nieodzowny element tradycyjnego, polskiego obiadu. Choć ta niezwykle popularna i lubiana potrawa w naszej kulturze bywa traktowana jedynie jako preludium do drugiego dania, to wśród zup kuchni polskiej znajdziemy prawdziwe perełki. Sprawdźmy, jak w szybki i prosty sposób przygotować polskie, pyszne zupy. Zupa w polskiej kuchni od lat połączona jest z drugim daniem obiadowym, coraz częściej jednak bywa podawana też jako pełnoprawne, bogate w smaku i formie danie. Tradycyjne zupy stworzyć możemy z prostych, sezonowych składników oraz klasycznych produktów, obecnych w większości lodówek i spiżarni w polskich domach. Gotowanie zupy bywa jednak czasochłonne. Jak cieszyć się smakiem zup na co dzień, nie mając czasu na codzienne przygotowywanie bulionu i obieranie warzyw? Poznaj kilka sposobów na pyszne zupy przygotowywane sprawnie, szybko i efektownie. Rosół, czyli (nie tylko) podstawa dla innych zup Baza warzywna lub mięsna, na której opieramy większość zup kuchni polskiej, to znany wszystkim bulion, wywar lub rosół. Nazwy te używane bywają zamiennie, jednak każda z nich określa nieco inną formę aromatycznej zawiesiny o tłustej konsystencji, pełnej esencji z warzyw i mięsa. Bulion, wywar i rosół możemy gotować również na rybach, a w wersji wegetariańskiej będą one oparte wyłącznie na warzywach i tłuszczu roślinnym. Rosół pochodzi oryginalnie z Francji, jednak zyskał w naszym kraju tak dużą popularność, że na stałe już łączony jest z polską kuchnią. Bulion to najbardziej esencjonalna zawiesina gotowana tak, jak wywar i rosół, jednak o wiele dłużej, bo nawet do 12 godzin. W procesie tak długiego gotowania składniki takie jak mięso i warzywa oddają nie tylko swój aromat, ale same również rozgotowują się i zagęszczają bulion, czyniąc z niego idealną podstawę do wielu zup, a także sosów. Wywar, intensywniejsza w smaku forma “rosołu”, z uwagi na większą koncentrację składników i dłuższy czas gotowania (około 3-4 godziny) pozwala na uzyskanie mocniejszego smaku w bazie dla innych zup. Wywar bywa często przygotowywany na zapas i mrożony, by w razie potrzeby móc szybko stworzyć pyszną zupę na jego bazie. Na co dzień nie mamy zwykle zbyt wiele czasu na przygotowywanie zupy przez 12 godzin. Pozostaje nam przyrządzenie rosołu, który urzeka swoją klasyczna formą i smakiem. Rosół gotujemy około 1 do 3 godzin, wygotowując warzywa – zwykle typową “włoszczyznę” – marchew, pietruszkę, por i seler oraz opcjonalnie mięso wołowe lub z kurczaka, z dodatkiem takich ziół jak liść laurowy, tymianek oraz natka pietruszki, dodające rosołowi aromatu. Rosół często jest podawany jako zupa klarowna, po przecedzeniu lub wyłowieniu z niego mięsa i warzyw pozostałych po procesie gotowania. Warto jednak wzbogacić jego smak i wygląd estetycznie pokrojoną włoszczyzną, którą znajdziemy wśród mieszanek warzywnych Proste Historie, której nie trzeba będzie usuwać po gotowaniu zupy. Tajemnicą pysznego rosołu stosowaną przez niektórych jest również lekko opalona na gazowym palniku cebula. Rosół w kuchni polskiej podajemy najczęściej z makaronem-nitkami. W niektórych regionach popularny jest także rosół z tak zwanymi lanymi kluskami, tworzonymi z mąki i jajek ściętych we wrzącej zupie. Na gotowym rosole możemy stworzyć także inne zupy, dodając niezbędne warzywa i inne elementy przepisów. Tradycyjny rosół w polskiej kulturze nie tylko smakuje – znany jest także jako niezawodne lekarstwo na pierwsze objawy przeziębienia oraz na nieprzyjemne skutki imprezowego wieczoru. Rosół podawać można jako rozgrzewającą przystawkę przed daniem głównym, a także jako niewielkie danie dodające energii na uroczystościach rodzinnych, weselach i bankietach. “Nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili!” To znane powiedzenie nie wzięło się znikąd! Za jedną z najpopularniejszych polskich zup uznawana jest właśnie pomidorowa, podawana z makaronem lub ryżem, często zabielana śmietaną, przygotowana z wywaru warzywnego lub mięsnego. Coraz częściej podawana w naszym kraju staje się także pomidorowa zupa-krem, przygotowywana z pieczonych pomidorów i odpowiedniego wywaru, jednak zblendowana. Aksamitny, gęsty i sycący krem z pomidorów może być serwowany w nieco włoskim stylu, z oliwą i chrupiącymi grzankami. Zupy krem możemy tworzyć też z innych warzyw, upieczonych w piekarniku, a następnie zblendowanych. Jeśli nie mamy czasu na przygotowywanie zup-krem od podstaw, obierać warzyw i czekać na ich upieczenie, warto wesprzeć się produktami takimi, jak zupy-krem Proste Historie. Zupa-krem z czerwonych warzyw zawiera pomidory w towarzystwie papryki, marchwi, ziemniaków i buraków, które wystarczy wrzucić do gorącego bulionu i zblendować. Bulion przygotowany wcześniej możemy nawet kilka tygodni trzymać w zamrażarce w formie zamrożonych kostek, idealnych do szybkiego gotowania na co dzień. Żołnierska grochówka Zupa grochowa to jedna z najpyszniejszych i bardziej pożywnych polskich zup. Jej przygotowanie zajmuje jednak wiele godzin. Dzięki Grochówce z Wędzonką Proste Historie możemy jednak cieszyć się tradycyjnym, głębokim smakiem tej zupy tak często, jak tego chcemy, spędzając w kuchni zaledwie kilkanaście minut. Zupa grochowa to smaczne źródło białka, dodające energii i rozgrzewające w chłodne dni. Dodatek wędzonki nadaje grochówce wyjątkowy, mięsny smak i aromat. Pycha! Krupnik z kaszą Krupnik jest kolejną zupą pojawiającą się od wieków na polskich stołach. Syta potrawa z jarzynami i kaszą pęczak lub jęczmienną to idealny sposób na zdrowy i odżywczy obiad, bogaty w minerały i białko. Dzięki dodatkowi kaszy zupa krupnik jest treściwa i może stanowić osobny, pełnoprawny posiłek. Krupnik z kaszą jęczmienną Proste Historie przygotujesz w 25 minut na bazie z gorącego bulionu. Zabielony śmietaną będzie jeszcze bardziej sycący. Posypany świeżą natką pietruszki aż się prosi o zjedzenie. Pyszna i zdrowa zupa pieczarkowa Zupa pieczarkowa to prawdziwy smak dzieciństwa. Nie przez wszystkich lubiana w dzieciństwie, bywa doceniana dopiero po latach. Podawana z marchewką i ziemniakami oraz nadającą jej charakterystyczny smak pietruszką to wspaniała podróż w czasie i przy tym naprawdę smaczne danie dla całej rodziny. Do zupy pieczarkowej możemy dodać zabielającą ją śmietanę oraz makaron-świderki. Szybka w przygotowaniu zupa pieczarkowa z pietruszką Proste Historie to świetny pomysł na letni lub wiosenny obiad. Serwowana przed drugim daniem z chudego mięsa idealni dopełni smaczny obiad, a zblendowana na zupę-krem, podawana z grzankami z chrupiącego chleba, tartym serem i czarnuszką dla smaku może osobno stanowić pyszną przekąskę lub szybkie danie dla każdego. Na bazie przygotowywanego raz na jakiś czas i mrożonego w kostkach bulionu możemy tworzyć smaczne i kolorowe, różnorodne zupy nawet każdego dnia. Smaczne i pożywne produkty Proste Historie pozwalają na szybkie przygotowanie ulubionych zup w kilka chwil. To oszczędność czasu przy jednoczesnym zachowaniu zdrowej diety bez zbędnych konserwantów.
#Kudos for Czerniga Patrycjusz . Thanks for 🚀 Best CI/CD tool – report ⭐. And making it available for free 🤑: ️ https://lnkd.in/gJdjzEtx #gft #teamgft…
Razem z Domem Rozwoju zapraszam na 9-tą edycję warsztatu pt. "Nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili! Warsztat dla osób, które za bardzo przejmują się opinią innych." - niedziela o 16:00 - 19:15 ul. Cząstowska 4 (Metro Słodowiec). Więcej info TUTAJ Zapisy TUTAJ Do zobaczenia! In my free time, I write a blog, record videos and share knowledge in the field of DevOps and clouds☁️. I am glad that my videos are watched more and more…
Piotr Stokowiec, były trener Lechii Gdańsk, a obecnie szkoleniowiec Zagłębia Lubin, w wywiadzie dla "Dziennika Bałtyckiego" mówi o rozstaniu z biało-zielonymi, dlaczego nie oglądał meczów Lechii, o relacjach piłkarzami, czy uważa się za gorszego człowieka niż trenera i o pracy z reprezentacją odejściu z Lechii Gdańsk był Pan ekspertem telewizyjnym, a teraz wrócił Pan do Zagłębia Lubin. Lepiej być trenerem niż komentować wydarzenia piłkarskie?Telewizja to fajna przygoda, ale to był jedynie krótki epizod między jedną a drugą pracą w klubie. Byłem, jestem i będę trenerem, bo w tej pracy czuję się najlepiej i na tym najlepiej się znam. Mam to szczęście w życiu, że robię to, co kocham i w tym się realizuję. Rola eksperta telewizyjnego to było dla mnie kolejne, interesujące doświadczenie, bo ja lubię piłkę, jestem jej ciekawy. Miałem możliwość zobaczyć pracę dziennikarzy z innej strony, zza kulis. Wiedza o tym jak funkcjonują media przyda mi się teraz w mojej pracy trenerskiej. Myślę, że teraz lepiej rozumiem, was, dziennikarzy. W ogóle dobrze spożytkowałem te cztery miesiące przerwy w pracy trenerskiej, bo w ostatnich dziesięciu latach cały czas miałem ciągłość pracy, mało było przerw i okazji do wypoczynku, a taki „reset” mentalny jest potrzebny każdemu szkoleniowcowi. Oczywiście w tym czasie nie leżałem na kanapie, bo to był idealny moment na rozwijanie i wzbogacanie własnego warsztatu, poszerzanie wiedzy, spotkania z innymi trenerami, analizę tego co nowego pojawiło się w futbolu itd. Byłem też kilka tygodni na kursie językowym na Malcie, żeby szlifować swój angielski, ale też chętnie dzieliłem się wiedzą i własnym doświadczeniem szkoleniowym. Miałem cztery kursokonferencje dla polskich trenerów, a na każdej było około tysiąca uczestników. Były też zajęcia na AWF w Warszawie z psychologami sportu i kilka programów telewizyjnych. Ale oczywiście mogłem też odpocząć w rodzinnym gronie, nabrać energii na nowe TAKŻE: Kto jest najdroższym piłkarzem Lechii Gdańsk? Niespodziewany lider rankingu TOP 29Jak dużym zaskoczeniem była dla Pana decyzja władz Lechii o zakończeniu współpracy?Byłem zaskoczony, ale musiałem się z tym pogodzić i zachować profesjonalnie, jak na zawodowca przystało. Bolało mnie to, bo byłem przekonany, że właśnie teraz może być nasz sezon. Bo dopiero latem 2021 roku miałem pierwszy raz możliwość – jakiej nie miałem w dwóch poprzednich przerwach między rundami – pełnego, uczciwego przepracowania okresu przygotowawczego z drużyną. Kibic często o tym nie pamięta, ale na zgrupowanie zimowe Lechia nigdzie nie wyjechała, a latem 2020 roku obóz przygotowawczy został przerwany już drugiego dnia, bo mieliśmy w drużynie zakażenia koronawirusem. Miałem świadomość, że my tej zaplanowanej pracy nie wykonaliśmy i drużyna będzie musiała za to zapłacić w pewnym momencie sezonu. I tak było. Natomiast już latem 2021 zrobiliśmy na zgrupowaniu świetną robotę i byłem pewien, że – bez względu na to, kto będzie trenerem – runda jesienna to będzie dobry czas Lechii. I tak było. Co oczywiście w żadnym stopniu nie umniejsza roli mojego następcy w klubie. Życzę jemu i Lechii jak najlepiej, ale wiem też, że wykonaliśmy ze sztabem dobrą robotę i nie zamierzam się tego było jasne: nie zamierzam wylewać żółci czy narzekać, bo z Gdańska zabieram jedynie dobre wspomnienia. Gdańsk i Lechia zawsze będą miały miejsce w moim sercu. Zostawiłem tam wiele zdrowia, miałem konkretne osiągnięcia, udało się trochę odkurzyć markę Lechii. Sądząc po tym, jak zostałem pożegnany przez kibiców i zawodników, to był dla mnie bardzo dobry czas. Tak to chcę zapamiętać i tak bym chciał zostać w Gdańsku zapamiętany. Czuł Pan, że coś się wypaliło między Panem i zawodnikami?Nie zgadzam się z taką oceną. Kilkanaście dni przed moim zwolnieniem wygraliśmy wysoko z Cracovią 3:0 i wtedy nikt o wypaleniu nie mówił. Przegrałem jeden mecz – na wyjeździe z Lechem, który jest piekielnie silny w tym sezonie. Jestem wymagającym trenerem, a mimo to relacje z zawodnikami były na normalnym, dobrym poziomie. Świadczy o tym choćby te kilkanaście smsów z podziękowaniami, które dostałem od piłkarzy Lechii, gdy opuszczałem Gdańsk. Ale powiem panu szczerze, że ja nie jestem zupą pomidorową, żeby wszyscy mnie lubili. Nie taka jest rola trenera. Trener to jest lider, szef odpowiedzialny za powodzenie projektu. Musi być więc osobą wymagającą. Moim zadaniem było rozwijanie zawodników, drużyny i klubu. I to robiłem. Najlepiej jak potrafię. Stworzyliśmy atmosferę pracy, a o wszystkim świadczą wyniki. One po mnie w Gdańsku zostaną i pewnie – z perspektywy czasu – ta ocena mojej pracy będzie bardziej łaskawa. Muszę powiedzieć, że ja nigdy nie miałem problemów z zawodnikami, to czasami niektórzy zawodnicy mieli problem ze mną. Ale tak się dzieje tylko w przypadku tych piłkarzy, którzy stawiają swoje ego ponad dobrem drużyny. Dla mnie zespół jest zawsze najważniejszy. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że pod koniec mojej pracy w Lechii czułem, że nie mam już takiego wsparcia i zaufania ze strony władz klubu, jakie dostawałem wcześniej. A w takiej sytuacji pracuje się bardzo zarzuty do Pana nie dotyczyły wyników, tylko stylu gry i że Lechia męczyła widzów tym, co prezentowała na z tym bywało. Bo ja pamiętam też mecze, które wygrywaliśmy wysoko po efektownej grze. Potrafiliśmy grać odważnie, gdy było nas na to stać pod względem jakości piłkarskiej, jaką miałem w drużynie. Popatrzmy na to, jaką Lechię przejąłem, a jaką oddałem swojemu następcy. Zadaniem trenera jest wykorzystać potencjał zespołu, jaki ma do dyspozycji. A pamięta pan od czego w Gdańsku zaczynałem? Przejąłem drużynę, która była mocno przepłacona, a i tak musiała się bronić przed spadkiem. W tamtej grupie ludzi brakowało team spirit, każdy ciągnął w swoją stronę, interes drużyny w ogóle się nie liczył. Rozpasanie i samowolka. Musiałem to ukrócić, oczyścić i uzdrowić szatnię, podjąć wiele trudnych decyzji selekcyjnych i wtedy rzeczywiście narobiłem sobie wrogów. Ale było warto. Bez zrobienia porządku nic byśmy nie osiągnęli, ani nie zdobylibyśmy trzeciego miejsca w lidze, ani Pucharu Polski. Nie posmakowalibyśmy też europejskich pucharów. Przy tym wszystkim – i o tym też proszę pamiętać – trzeba było uzdrowić finanse klubu, bo w warunkach, jakie wtedy zastałem w Gdańsku nie dało się na dłuższą metę funkcjonować. Temat zaległości był pierwszym, o którym pisała prasa. I to ciągle do nas wracało, utrudniało pracę z zespołem. Dlatego zgodziłem się brać udział w procesie odchudzania kadry, schodzenia z zawodników z wysokimi zarobkami i wprowadzaniu młodzieży. Musiałem się zachowywać tak jak gospodarz, a nie ktoś, kto wpadł do klubu na chwilę, by gasić pożar. Za mojej kadencji z Lechii odeszło ponad 50 zawodników. Często rozstawaliśmy się z piłkarzami, których zarobki nie były adekwatne do poziomu, jaki prezentowali. Stopniowo uzdrawiałem szatnię, budowałem zespół i osiągnęliśmy konkretne sukcesy, choć przecież Lechia nie robiła spektakularnych transferów za miliony euro. Poszliśmy w kierunku odpowiedzialności finansowej. Twierdzę, że Lechia nigdy nie grała poniżej swojego potencjału piłkarskiego. A różnie z tym potencjałem bywało, przez te cztery lata, raz lepiej raz gorzej. Odbijało się to na wynikach. Czy ja narzekałem na to, że w klubie nie udało się zatrzymać takich piłkarzy jak Filip Mladenović czy Lukas Haraslin? Z nimi Lechia byłaby słabsza czy silniejsza? Transfery do Lechii robiliśmy raczej tanie, nie jakieś spektakularne. I na pewno te ostatnie były udane, bo przyszli Joseph Ceesay, Ilkay Durmus i Marco Terrazzini, którego nawet nie miałem okazji sprawdzić, bo złapał kontuzję. Moim zadaniem było też wprowadzanie młodych zawodników do drużyny i to się udało. Proszę tylko spojrzeć: Karol Fila, Tomasz Makowski, Jan Biegański, Mateusz Żukowski, Kacper Sezonienko czy Jakub Kałuziński. Sprzedawaliśmy też zawodników za niezłe pieniądze. Oczywiście nie przypisuję tego wyłącznie sobie, bo to był efekt pracy nas wszystkich, sztabu, trenerów młodzieży. Przy tym wszystkim wymagano od nas wyników, bo tego też oczekują też kibice. I te wyniki były adekwatne do poziomu drużyny jaką miałem do dyspozycji w danym momencie. Przekazanie drużyny trenerowi Tomaszowi Kaczmarkowi odbyło się inaczej niż np. w targanej konfliktami Legii?Zdecydowanie tak. Mam nadzieję, że kibice również to zauważą. Oddałem drużynę dobrze przygotowaną, ułożoną, bez konfliktów w szatni. Nie chciałem zostawić po sobie spalonej ziemi, bo Lechia zbyt wiele dla mnie znaczy. W cywilizowany sposób uścisnąłem dłoń trenera Kaczmarka i życzę jemu oraz Lechii sukcesów podobnych do moich, a nawet większych. Klub i kibice na to zasługują. Pracowałem w Gdańsku na 120 procent, rozwinąłem się jako trener i za mogę podziękować. Przekazałem stery, kiedy drużyna była w czubie tabeli PKO Ekstraklasy, na miejscu podobnym, jak w tej TAKŻE: Najdroższe kluby w PKO Ekstraklasie. Lechia jest na podium? TOP 18Lechia z Panem się rozliczyła?Zostawmy to. Nie ma we mnie złych emocji, na nikogo się nie się Pan całkowicie od Lechii po zwolnieniu czy oglądał Pan jej mecze w telewizji?Przyznaję, że nie oglądałem. Widziałem skróty, bramki, ale całych meczów nie. Serce może wiosną włączyć się do gry o mistrzostwo Polski?Liczę, że tak. Nie często jest taka sytuacja w naszej lidze, że z walki o tytuł odpada taki rywal, jak Legia. To jest okazja, którą można wykorzystać. Sam jestem ciekaw jak będzie wyglądała Lechia na z Lechią zdobył brązowy medal, ale Rafał Wolski powiedział, że wtedy drużyna bardziej przegrała mistrzostwo. Tego trofeum z Lechią Panu brakuje?Życie nauczyło mnie, żeby cieszyć się z tego co mam, a nie żałować tego, czego nie mam. Oczywiście jestem ambitnym trenerem i chciałbym walczyć o najwyższe cele, ale czasem to jest niemożliwe. Mieliśmy wtedy swoje problemy, ale o tym już się nie pamięta. Dziś łatwo palnąć takie zdanie, że coś wtedy przegraliśmy, a ja uważam, że warto spojrzeć na historię klubu i zobaczyć co mamy w gablocie z trofeami. I ja szanuję to, co mi się udało przynieść do gabloty Lechii w Zagłębiu też czeka Pana trudne zadanie?Przywykłem już do tego, że wchodzę w taki… rozgardiasz. Moim zadaniem jest uporządkowanie drużyny. I tu też zacznę od szatni. Nie zmienia się jedno: potrafię wyciągnąć drużynę z kryzysu. Pokazałem to w Lubinie za pierwszym razem, pokazałem też w Lechii. Myślę, że uda się także teraz. Lubię stawiać na młodzież, a w Zagłębiu jest świetna praca z młodzieżą. Kilku zawodników potrafiłem wyszukać z korzyścią dla nich i dla klubu, mam nadzieję, że tak będzie i tym Pan na majową wizytę Lechii w Lubinie?Czekam na 15 meczów, bo to będzie dla Zagłębia bardzo wymagająca wiosna. A ja – jak mówiłem – nie mam złych emocji w stosunku do Lechii, nie ma żadnych podtekstów, ani pretensji do nikogo. Ja każdemu w klubie z Gdańska mogę spojrzeć prosto w twarz. Nie muszę teraz nikomu nic udowadniać, bo już to w Lechii wcześniej zrobiłem. Teraz skupiam się na pierwszym meczu rundy wiosennej z Legią. A mecz z Lechią przywoła dobre jedynie wspomnienia znad pracy w Lechii był Pan poważnym kandydatem na trenera reprezentacji Polski, ale wybrany został Jerzy Brzęczek. Gdyby pojawiła się propozycja może Pan rozwiązać umowę z Zagłębiem? Dzwonił prezes PZPN Cezary Kulesza, z którym zna się Pan z Jagiellonii?Proszę nie szyć dla mnie garnituru, który jest szyty – z tego co słyszę – dla trenera Adama Nawałki (śmiech). Ja jestem skupiony na pracy w Lubinie, dopiero co podpisałem umowę, a zapisów kontraktowych nie mogę ujawniać. Oczywiście marzeniem każdego trenera jest praca z reprezentacją. Nie ma co ukrywać, że moim też. Jeśli któryś szkoleniowiec mówi inaczej to chyba nie jest szczery. Ale w moim przypadku przyjdzie jeszcze na to czas, ja w to wierzę. Jestem w najlepszym dla trenera wieku, mam dobry, merytoryczny sztab, zdobyłem już sporo doświadczenia i kiedy przyjdzie ten moment, to będę gotowy do podjęcia pracy z kadrą. Wcale mnie to nie przeraża, raczej potraktowałbym to jak wyzwanie. Pokazałem już, że potrafię pracować z piłkarzami z dużym ego. Wiem jak odnaleźć się w trudnej szatni, bo przecież w łatwej to żadna sztuka. Wielkie ego zawodników trzeba umieć przekierować na realizację celów całej drużyny. Ale oczywiście prowadzimy teraz rozważania jedynie hipotetyczne, bo rozmawiamy o nieokreślonej przyszłości. Bo na teraz – żeby wszystko było jasne – nie było żadnego kontaktu, żadnej TAKŻE: Kto odejdzie z Lechii, a kto dołączy do biało-zielonych?Wyobraża Pan sobie, że można postąpić tak, jak Paulo Sousa?Bardzo słabo to wyszło. To duże rozczarowanie. Różnie można mówić o stylach, graniu płynnym, hybrydowym, ofensywnym, defensywnym, pięknej grze, a ważne jest zrobienie wyniku. Wyników, niestety, zabrakło. A i postawa pana Sousy pozostawia wiele do życzenia. Bolą Pana komentarze niektórych piłkarzy, że jest Pan znacznie lepszym trenerem niż człowiekiem?To znak czasu, że mocniej wybrzmiewa to, co kontrowersyjne. Zazwyczaj tego nie komentuję, bo to jedynie nakręca tę spiralę złośliwości. Ale OK, odpowiem panu, bo chcę pokazać mój punkt widzenia na tę kwestię. Zawodnicy to są młodzi ludzie, dla których prawdziwe życie zacznie się dopiero po skończeniu kariery piłkarskiej. Niektórzy zachowują się jeszcze jak chłopcy w krótkich spodenkach, którzy próbują coś zbroić. Nie akceptują faktu, że dla mnie zawsze najważniejsze było dobro drużyny, którą prowadzę, a nie wygoda i dobry kontrakt zawodnika. Z wielu takich przepłacanych piłkarzy rezygnowałem i wprowadzałem w ich miejsce ambitną młodzież, którą sami potrafiliśmy wychować. Jakoś trudno mi sobie przypomnieć, co do kogo się jakoś poważnie pomyliłem. Kiedy pozbyłem się świetnego zawodnika, który później poszedł do lepszego klubu, albo zdobywał trofea? Wygrywał mistrzostwa? Najczęściej byli to zawodnicy już syci, najedzeni, którzy chcieli odcinać kupony. Albo nie mieli zdrowia do piłki. Z taką ekipą trudno coś zwojować, więc z nich rezygnowałem. Nigdy tego nie żałowałem, nawet jeśli ktoś mnie teraz próbuje nieelegancko kąsać. Taki jest koszt tej pracy. Te komentarze to taka prymitywna zemsta, to próba psucia mi dobrego imienia, bo przecież w Polsce nie brakuje zawodników, którzy wiele mi zawdzięczają i potrafią to okazać. Z wieloma utrzymuję stałe kontakty, chociaż już nie pracujemy razem. Kilku młodych zawodników potrafiłem wprowadzić na poziom europejski. Takie są fakty i tylko one się liczą. Ja nie mam problemów z szatnią. Wręcz przeciwnie, świetnie się dogaduję z piłkarzami. Ale oczywiście jestem człowiekiem wymagającym, czasami muszę pokazać, że mam twardą rękę. I tu jest pewien paradoks. Często media i kibice domagają się, żeby przyszedł trener i zrobił porządek w szatni. A później, gdy trener ten porządek już zrobi, to pojawiają się w tych samych mediach komentarze, że piłkarz X się skarży. No skarży się, bo traci pieniądze i wygodne miejsce do pracy. Często mam wrażenie, że u nas – trochę jakby przypadkiem – stawia się na głowie hierarchię w klubie. Bo czy to trener ma się podobać zawodnikom czy zawodnicy trenerowi? Ja stawiam zawsze na współpracę, ale gdy widzę, że ktoś nie chce wiosłować w tym kierunku co drużyna, bo ma własne cele, to musimy się rozstać. I to ja jestem od tego, żeby mu to powiedzieć. Tak pojmuję kwestię odpowiedzialności za drużynę. Ze wszystkimi tego ofertyMateriały promocyjne partnera
"Dojrzałem do tego, żeby spojrzeć w lustro i powiedzieć - nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili" - mówi nam Igorilla. Poznajcie wszystkie jego artystyczne oblicza. Marcin Flint
Po długiej przerwie wracamy z wydarzeniami stacjonarnymi. Serdecznie zapraszamy na kolejną, 9– tą już edycję naszego warsztatu pt. „Nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili. ”, który przygotowala dla Was Joanna się tym, co pomyślą o Tobie się, że wywarłaś/wywarłeś złe Cię wystąpienia towarzystwie większej liczby osób nie czujesz się swobodnie i przed oceną innych utrudnia Ci życie towarzyskie i zawodowe?Chcesz lepiej radzić sobie w sytuacjach towarzyskich?Ten warsztat przygotowaliśmy z myślą o Tobie!Podczas warsztatu:poznamy podstawowe założenia terapii poznawczo – behawioralnej;dowiemy się co to są zniekształcenia poznawcze i jak mogą wpływać na emocje i zachowanie;porozmawiamy o realistycznej i elastycznej samoocenie;przyjrzymy się zniekształceniom poznawczym, które wzbudzają lęk w sytuacjach społecznych;zastanowimy się nad tym, czy feedback to krytyka czy raczej informacja zwrotna;poszukamy konstruktywnych i nie konstruktywnych metod radzenia sobie z lękiem;poszukamy sposobów na to, jak sobie radzić w sytuacjach ekspozycji społecznej;będzie okazja poznać osoby, które również obawiają się oceny ze strony innych;zaplanujemy konkretne działania, które pomogą nam w o przemyślane zapisy. Z uwagi na kameralny charakter zajęć obowiązuje bezzwrotna trwają do Minimalna liczba uczestników to 8 osób, maksymalna 12. Decyduje kolejność zgłoszeń.
v2AikK.
  • bh13s2aupz.pages.dev/76
  • bh13s2aupz.pages.dev/35
  • bh13s2aupz.pages.dev/63
  • bh13s2aupz.pages.dev/74
  • bh13s2aupz.pages.dev/34
  • bh13s2aupz.pages.dev/64
  • bh13s2aupz.pages.dev/46
  • bh13s2aupz.pages.dev/27
  • nie jestem zupą pomidorową żeby mnie wszyscy lubili